Rok temu straciliśmy dziecko, a ja byłem wśród tych, którzy je znaleźli

TDziewczynka, która zaginęła, była w wieku moich dwóch córek. Szkoła wysłała powiadomienie, a ja byłem za drzwiami w ciągu dziesięciu minut od otrzymania wiadomości. Zabrałem ze sobą psa. To osiemdziesięciokilogramowy labrador, który zapewnił mi ogromny komfort w kolejnych dniach.
Gdy opuszczałem dom, ciążyło na mnie poczucie odpowiedzialności. W atmosferze było coś okropnego. Czułem, że winien społeczności, aby przyłączyć się do poszukiwań, mimo że miałem niewielką nadzieję na odnalezienie zaginionej dziewczyny.
Nie sądziłem, że ją znajdę, ale myliłem się.
Impuls do pomocy jest stale na peryferiach naszych myśli. W głębi duszy chcemy pomagać sobie nawzajem. My chcą Państwo możliwość ochrony dzieci. My wszystko tego chcą. Jesteśmy po prostu zdezorientowani nonsensem i mamy tendencję do odsuwania naszej świadomości tego wspólnego przekonania na bok. Stajemy się zafiksowani na tym, co nieistotne.
Stajemy się bezsilni. To słowo opisuje to, co czułem tamtego dnia: bezsilny. Nie chce pan czytać o zaginięciach małych dziewczynek. To nigdy nie kończy się dobrze. Wiemy, że istnieją straszne rzeczy, ale nie możemy pozwolić sobie na zafiksowanie się na nich.
Ta myśl nas paraliżuje, ale czasami nie ma się wyboru. Tego dnia moje emocje zmieniły się jak za pstryknięciem przełącznika. Przeszedłem od wściekłości przez smutek, przerażenie do odrętwienia i zacząłem sekwencję od nowa. Nie wyszedłem z domu, spodziewając się, że ją znajdę, ale znalazłem. Już jej nie było.
I zostałem zaalarmowany przez krzyki w lesie. Byłem trzecią osobą na miejscu zdarzenia. Ktoś inny zadzwonił na policję. Kiedy w końcu przyjechali, to ja pokazałem funkcjonariuszom, gdzie mają iść. Minęli mnie ponurzy, zdeterminowani i niezdolni do naprawienia czegokolwiek.
Przez cały czas byłem odrętwiały. Nagląca rzeczywistość tej chwili była zbyt duża. Ludzie przechodzili obok. Mój pies ocierał się o moją nogę i trzymał mnie na ziemi. Złożyłem zeznanie przerażonemu detektywowi policji. Czułem dla niego ogromne współczucie. Wszyscy tam cierpieli i nie było czasu na cierpienie.